Mainstreamowe media zalewają nas falą nowości, europejskości oraz modą postępu i innowacji. Wszystko co natomiast sprzed laty zaczyna kojarzyć się z bylejakością… Tak było jeszcze kilka lat temu, ale na szczęście teraz tradycja i powrót do korzeni znów są właściwe.
Ja jednak mam nadzieję, że dla czytających ten artykuł – zawsze były. Ale do sedna! Jak ważne są korzenie pokazuje na przypadek, do niedawna chciałoby się rzec – z końca Polski. Jednak teraz można śmiało mówić inaczej. Z początku Polski! Dlatego w tym materiale zajrzymy do historii Helu, miasta z potencjałem, przez wiele lat jakby nie wybudzonego z zimowego snu… Ale i tu coś się zaczyna dziać, bowiem Hel jest jednym z nielicznych przypadków w kraju, w którym władza z dziadka… przeszła na wnuka! Burmistrz Klemens Adam Kohnke jest bowiem w linii prostej potomkiem pierwszego polskiego sołtysa Helu po I Wojnie Światowej. Sołtysa, który z wyboru związał całe swojej życie z Helem, zabiegał o jego rozwój i wspierał kaszubskich rybaków, do których sam należał.
Klemens Kohnke, zwany po prostu Wują Klemensem był kaszubskim rybakiem z krwi i kości. Zaczął pracować w wieku zaledwie 4 lat na kutrze swojego ojca. I choć los targał go w różne miejsca na świecie, jak np. do Władywostoku, Hong-Kongu i Makao i Szanghaju, jego serce zawsze należało do Helu. Tutaj żył i łowił. Nawet gdy w Rosji miał szansę ożenić się z piękną i zamożną Polką – odmówił. Wolał wrócić na Hel i na kuter. A w rybołówstwie nie miał sobie równych! Jak każdemu człowiekowi pasji i jemu dopisywało szczęście. W jego sieci łapały się pokaźne okazy, także łososi, o których inni rybacy mogli tylko pomarzyć! Podobno dwa razy w życiu udało mu się złowić ponad 26-kilogramowe sztuki. Rybacy z Helu patrzyli na niego z podziwem, uważali go nie tyle za fachowca, co nawet zaklinacza ryb i na własne szczęście do połowów „podkradali” łuski z ryb złowionych przez Wuję Klemensa. Klemens Kohnke był człowiekiem morza, kaszubskim rybakiem, którego życie nie zamknęło się ostatecznie w sprawach ryb, ich połowu i morskiej legendy, ale tak narodził się jego autorytet.
W 1920 roku, kiedy na Pomorze zawitała niepodległość i polskość, zaczęto poszukiwać Polaka, który mógłby zostać włodarzem Helu. Nie było to łatwe, gdyż wtedy na tamtym terenie mieszkali głównie Niemcy i zaledwie jedna polska katolicka rodzina. Wówczas z Boru powrócił do ukochanej miejscowości Klemens Kohnke i objął funkcję pierwszego polskiego sołtysa Helu. Nie było to wtedy łatwe zadanie ze względu na masę konfliktów na różnych liniach, np. Niemcy a Kaszubi, z czym wiązał się konflikt rybackich interesów w jednym porcie i jeszcze oczywista trudność mniejszości kaszubskiej, zdecydowanie mniej zamożnej, usiłującej na różne sposoby się utrzymać. Na szczęście autorytet, mą- drość i doświadczenie, które Klemens zdobywał bywając w świecie pomogły mu sprawować tę funkcję jak najlepiej. W 1920 r. powstał na Helu Związek Rybaków Morskich, jednak Niemcy, szczególnie nieprzychylni Kaszubom, nie przyjmowali ich do tej organizacji. Zaszczytu tego dostąpić jedynie sołtys – Klemens Kohnke, ale honorowo odmówił.
Sołtys przez lata walczył o poprawę bytu rybaków, zabiegał, aby Państwowy Bank Rolny umożliwił kaszubskim rybakom z innych miejscowości Wybrzeża zamieszkanie w kolonii rybackiej. Tak rozpoczęła się historia budowy kolonii 60 domów wybudowanych w latach 1927-1930 w typowo polskim stylu, wzorowanym na starych dworach. Jako gorliwy Polak i patriota, Wuja Klemens był też inicjatorem wzniesienia kościoła katolickiego, wybudowanego ostatecznie w latach 1930-1933 r. W 1937 roku Klemens Kohnke zrezygnował z pełnionej przez siebie funkcji. Zmarł w 1973 r., a w 2008 r. jego imieniem nazwano jedną z helskich ulic.
Wnukiem legendarnego Wuja Klemensa jest obecny burmistrz – już miasta Hel – Klemens Adam Kohnke. A wnuk po dziadku, jak wiemy od mieszkańców Helu, sporo odziedziczył. Podobnie jak dziadek troszczy się miasto i jego mieszkańców. Jak przyznaje także dziadek nauczył go punktualności, uczciwości, poczucia odpowiedzialności za słowa i czyny, dzięki czemu wiele mu się w życiu udało… Co? Jeszcze dokładnie tego tematu nie drążyliśmy, niemniej na pewno zagości on na naszych łamach. Jedno jest pewne „wnuczek słynnego dziadka” ma niespożytą energię i ciągły pęd do rozwoju i pracy! A tego Helowi najbardziej potrzeba!
EP