100 lat temu, 30 marca 1921 r., po zwycięskiej wojnie bolszewickiej zaczął obowiązywać pokój pomiędzy Polską, Rosją i Ukrainą tzw. „Pokój ryski”. Polacy – mimo że wygrani – wynegocjowali niewiele. Jednak nawet to, co było zawarte w traktacie pokojowym nigdy nie było przez Rosję (a później ZSSR) respektowane.
Jak zmarnowaliśmy zwycięstwo
Polska przystępowała do rokowań (w Mińsku) w sytuacji zagrożenia niepodległości. Wojska bolszewickie były już pod Warszawą i zdobycie stolicy wydawało się kwestią dni. Pod koniec września, kiedy już było wiadomo, że agresorzy ponieśli klęskę, rokowania przeniesiono do neutralnej Rygi.
Czego chciała Rosja
Warunki pokoju stawiane przez Rosję oznaczały wyrzeczenie się przez Polskę suwerenności. Bolszewicy żądali między innymi ograniczenia do 50 tys. żołnierzy polskiej armii, granicy na Linii Curzona oraz powołania milicji robotniczych. Wierzyli, że zawarcie pokoju na takich warunkach umożliwi przejęcie władzy przez Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski i bolszewizację kraju. Kiedy Polska odparła najazd – bez większych oporów wycofali się z tych żądań. Natomiast od początku byli gotowi na znacznie większe ustępstwa terytorialne. Byli nawet zdziwieni umiarkowanymi żądaniami Polaków.
Sami nie wiedzieliśmy, czego chcemy
W tym czasie w Polsce walczyły ze sobą dwie koncepcje rozwiązania kwestii wschodnich. Endecja, z której wywodziło się gros negocjatorów uważała, że do państwa polskiego należy włączyć jak najwięcej ziem, które należały do Rzeczypospolitej przed rozbiorami. Odmienne zdanie mieli politycy związani z Józefem Piłsudskim. Była to koncepcja federacyjna. Chcieli oni Polski mniejszej, ale za to oddzielonej od Rosji przez „kordon sanitarny” sfederowanych z nią państw powstałych na dawnych polskich rubieżach. Rolę takiego „buforu” między Polską, a Rosją miały spełniać Ukraina i Litwa. Może też Białoruś.
Te różnice zdań już na samym początku rokowań zaowocowały wielkim wstydem dla Polski. Zgodziliśmy się, by Ukrainę reprezentowali marionetkowi przedstawiciele Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej, wycofując tym samym uznanie dla Ukraińskiej Republiki Ludowej (atamana Petlury), z którą wiązał Polskę sojusz od wiosny 1920. W pewnym stopniu tę niepotrzebną zdradę sojusznika może usprawiedliwić fakt, że sami Ukraińcy byli podzieleni i rząd Petlury nie miał poparcia większości. Ale skoro już zdradziliśmy, mogliśmy przynajmniej coś za tę zdradę wytargować…
Postanowienia
Jedynym w pełni wykonanym postanowieniem traktatu pokojowego był przebieg granicy na ziemiach ukraińskich i białoruskich. Była to granica ustalona po drugim rozbiorze z niewielkimi odchyleniami na korzyść Polski. Rosja nie zgłaszała też obiekcji do tego, by Polska zajęła tereny dawnego zaboru austriackiego (Małopolskę wschodnią). Rosja miała także wypłacić Polsce 30 mln rubli w złocie według cen z roku 1913 tytułem rekompensaty za wkład ziem polskich w budowanie gospodarki rosyjskiej w okresie rozbiorów. To postanowienie nie zostało jednak wykonane.
Miała też zwrócić zagrabione w czasie zaborów dzieła sztuki i zabytki. W tym wypadku niektóre dzieła zwrócono, jednak większość do dziś znajduje się w Rosji. Zatrzymano np. większość zbiorów Biblioteki Załuskich, tłumacząc, że ich oddanie stanowiłoby „zbyt wielką stratę dla kultury rosyjskiej” (!). W tym samym czasie Rosja sprzedawała swoje (i zagrabione polskie) zabytki na aukcjach zachodnich. Polsce udało się odzyskać niewiele – m.in. Szcerbiec, arrasy wawelskie i warszawski pomnik księcia Józefa Poniatowskiego.
Tytułem retorsji nie zwrócono Rosji (czego się domagała) pozostałego w Krakowie archiwum Lenina. Traktat regulował też kwestie ludnościowe. O ile akcję wymiany jeńców przeprowadzono dość sprawnie, bo na próby sabotowania wynegocjowanych postanowień przez Rosję, Polska zawiesiła zwalnianie rosyjskich jeńców i od razu znikły wszystkie przeszkody po stronie rosyjskiej; o tyle Rosja konsekwentnie blokowała mieszkającym na jej terenie Polakom możliwość ubiegania się o obywatelstwo polskie. Utrudniano też możliwość repatriacji do Polski, a w 1924 roku zakończono ją pod pretekstem braku chętnych. Tymczasem jeszcze w 1930 r. przez „zieloną granicę” przyjeżdżało do Polski średnio 10 uchodźców dziennie.
* * *
W wojnie bolszewickiej Polska była państwem zwycięskim. Jednak postanowienia traktatu pokojowego tego nie odzwierciedlały. Zapisy były korzystne dla Rosji. Nie domagaliśmy się nawet odszkodowania za zniszczenia spowodowane przez wojska najeźdźcze. Rosja przegrała militarnie, ale dzięki zręczności swoich negocjatorów wywalczyła „remis polityczny”. Jednak to, co na papierze było remisem, w rzeczywistości okazało się wygraną Rosji, która konsekwentnie uchylała się od wypełniania przyjętych zobowiązań.
mrw

