Inne

Idzie jesień – czas na grzyby. Ale koniec z „borowikami”!

Koniec lata zawsze wywołuje pewną nostalgię, w końcu ciepła pora roku kojarzy się z swobodą, odpoczynkiem, wolnością, a wrzesień, zgodnie z ideologią szkolną przynosi dyscyplinę, obowiązkowość i zmiany. Już ostatnie dni dzielą uczniów od powrotu w szkolne mury. Większość wiąże wielkie nadzieje z nowym rokiem szkolnym, patrzą na niego jak na zupełnie inną furtkę, nowy start. Spoglądając jednak na podwórko nieco starszej społeczności, mianowicie polskiego parlamentu, trudno oprzeć się wrażeniu, że towarzyszą im podobne nadzieje i odczucia. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że pod koniec lipca Sem przegłosował ustawę o powstaniu Państwowej Służby Ochrony, która ma zastąpić okryty złą sławą BOR, czyli Biuro Ochrony Rządu.

Nawet jeśli ktoś wcześniej nie bardzo wiedział, czym jest BOR, nie kojarzył jego władz czy też przedstawicieli, to przez ostatni rok wydarzyło się tyle, że ochronę rządu można śmiało zamieścić w panteonie celebrytów, o których mówi się niezwykle dużo. Znacznie więcej, niż by sobie tego życzyli. Co prawda, wcześniej były także medialne smaczki z BOR-em, zarówno poważne, jak i te bardziej komiczne, np. rzucanie jakami w prezydenta Komorowskiego – one jednak po krótkim epizodzie szybko zniknęły z pamięci społeczeństwa. Albo poprzez zatuszowanie, albo zepchnięcie na dalszy plan przez sprawy znacznie większej wagi. Tym samym kilka razy udało się służbom uniknąć medialnego blamażu, ale wszystko przecież…do czasu.

A przyszedł i taki, że na biurze nie zostawiono suchej nitki .Wszystko zaczęło się 10 lutego, kiedy to w Oświęcimiu kolumna rządowa z premier Beatą Szydło na pokładzie uderzyła w drzewo, za sprawą spotkania z małym samochodem osobowym prowadzonym przez młodego kierowcę. Gwoli przypomnienia, kolumna składająca się z trzech samochodów wykonywała manewr wyprzedzania małego auta, którego kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu. Te wpadło na drzewo. Wystarczył jeden wieczór, by poważna instytucja państwowa znalazła się na ustach całej Polski w, delikatnie mówiąc, dość dziwnym stylu. Choć w samym fakcie wypadku pani premier zdecydowanie nie ma nic zabawnego i chwała Bogu, że ze starcia z lipą polska premier wyszła bez szwanku, ale za to uwagę wszystkich zwróciła informacja, iż pojazdem „atakującym” okazało się małe, niepozorne autko marki Fiat. A biorąc ten drobny szczegół pod uwagę, sytuacja kolizji wielkiej opancerzonej limuzyny z (nie bójmy się nazwać rzeczy po imieniu) – starym gratem na czterech kółkach, stała się naprawdę groteskowa…

Wykwalifikowany, przeszkolony agent rządowy w pancernej limuzynie dał się wpuścić może nie w maliny, ale w drzewo młodocianemu kierowcy w malutkim Seicento. Nie oszukujmy się, nie było opcji, by społeczeństwo i opinia publiczna nie dopatrzyła się w tym absurdu. Jak to możliwe, że kierowca zachował się w taki sposób, że naraził premier na zderzenie z drzewem, które mogło się przecież skończyć jeszcze gorzej? Choć jego obrońcy mówią, że uderzenie w drzewo było celowe, gdyż w fiacie mogły znajdować się ładunki wybuchowe, a tego przede wszystkim należy uniknąć w takiej sytuacji. I tu nasuwa się pytanie – czy funkcjonariusz BOR zachował oby na pewno stu procentową przytomności umysłu i zimną krew, czego z całą pewnością był uczony na szkoleniach? I w końcu jak to świadczy o kompetencjach państwowych służb, opłacanych pieniędzmi podatników? Z tego też powodu każde jedno tłumaczenie, analiza i ocena zdarzenia przez specjalistów, rząd, rzeczników prasowych, piarowców itd. zniknęło w tłumie informacji, że Seicento „załatwiło” rządową limuzynę. Najbardziej aktywni użytkownicy internetu ścigali się w tworzeniu wymyślnych memów, żartów i anegdot na ten temat. Powstały piosenki, przeróbki i parodie. Następnie żarty o groźnym, niepokonanym Fiacie prezentowali na scenie kabareciarze, standuperzy i inni komicy. Komentowali i żartowali wszyscy, czemu trudno się dziwić. Pewnie wielu z nas ma jeszcze tak, że widząc gdzieś charakterystyczne już autko, uśmiecha się pod nosem, często pozwala sobie na kolejną anegdotę czy zabawny komentarz. Trudno się temu z drugiej strony dziwić. Zgodnie, redakcyjnie uważamy, że tak ważna osoba jak premier Rządu, jedna z najistotniejszych osób w państwie winna mieć agentów niczym Amerykaninie – czyli Secret Service! Szkolenia przez całe życie, poprawianie sprawności fizycznej i szeroko pojęte testy i ćwiczenia psychologiczne, by ich kompetencje był najwyższe, jak tylko mogą być!

Na tym wypadku jednak się nie skończyło. Media podchwyciły temat i niedługo potem pojawiły się następne informacje o wypadkach limuzyn rządowych. Ze wszystkich stron biły nagłówki „KOLEJNY wypadek limuzyny BOR”, które nie pozwalały zapomnieć o poprzednich wpadkach służb, a wręcz dokładały swoje pięć groszy do sypiącego się wizerunku Biura Ochrony Rządu. Po tych wszystkich „niefortunnych” sytuacjach słowo „borowiki” zyskało zupełnie nowe znaczenie, niezwiązane w żaden sposób z tematyką grzybobrania i z całą pewnością nie sprzyjało państwowym służbom. Używane jest bowiem głównie w prześmiewczym tonie.

Brak poważania państwowych służb ochrony rządu ze strony społeczeństwa, odbija się także na władzach. Wielu internautów śmiało się z tego typu sytuacji, co wywoływało skandal za skandalem. Dlatego politycy nowym projektem ustawy zdecydowali się pożegnać z upowszechnianymi coraz bardziej „borowikami” na rzecz Państwowej Służby Ochrony. Zmiany opiewają nie tylko nazwę, ale też zakres kompetencji PSO. Nowa instytucja będzie miała większą swobodę w zakładaniu podsłuchów i śledzeniu obywateli niż policja i służby specjalne. Nowa formacja ma być służbą wyspecjalizowaną w ochronie najważniejszych osób w państwie. Ma być też znacznie liczniejsza, albowiem jej szeregi będzie zasilało 3 tysiące osób i ma swoim działaniem oraz ochroną obejmować więcej obiektów administracji rządowej. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że jakość usług PSO będzie skuteczniejsza niż ich poprzedników! No i nowa formacja nie będzie prześmiewczo po nieudanych interwencjach nazywana „PSOtnikami”, co jeszcze bardziej doda śmieszności owej instytucji. A może jednak aby poprawić wizerunek służby ochrony rządu, winno się raczej zainwestować nie w ilość agentów, ale w ich odpowiednie wyszkolenie i przygotowanie do każdej, najbardziej niespodziewanej sytuacji?

Izabela Trela

Udostępnij

Zostaw pierwszy komentarz

Obserwuj nas