Śmierć królowej brytyjskiej Elżbiety II pobudziła do rozważań nad systemem monarchicznym, a w szczególności nad znaczeniem i konsekwencjami panowania Elżbiety. Zanim jednak przejdę do konkluzji – pozwolę sobie przypomnieć parę faktów.
Elżbieta wywodziła się z saskiej dynastii Wettynów. Tej samej, która dała Polsce trzech władców: królów Augusta II i Augusta III oraz księcia warszawskiego Fryderyka Augusta I. Linia ta wywodzi się od margrabiego Łużyc Dytryka I (ur. ok. 990 r. zm. w 1034 r.). W 1485 r. nastąpił podział dynastii na dwie linie: ernestyńską i albertyńską. Z czasem ziemie będące pod panowaniem Wettynów dzielono dalej, tak aby zapewnić własne księstwa wszystkim książętom. Z ziem będących pod panowaniem linii ernestyńskiej wydzielono kilka różnych księstw – m.in. Księstwo Saksonia KoburgGota. Książę Albert Saxe Coburg-Gotha w 1840 roku ożenił się z królową brytyjską Wiktorią (nb. też Niemką z pochodzenia). Od tego momentu dynastia Saxe CoburgGotha panuje w Wielkiej Brytanii do dziś. W czasie I wojny światowej król Jerzy V (dziadek Elżbiety) zmienił nazwisko na Windsor, gdyż Saxe Coburg-Gotha, Coburg, a nawet Wettin zbyt mocno kojarzyło się Anglikom ze znienawidzonymi Niemcami.
Królowa połowy świata
Elżbieta była głową 21 państw świata. Jednocześnie jako zwierzchnik Brytyjskiej Wspólnoty Narodów (Commonwealth) była tytularnym przywódcą 56 państw do niej należących. Commonwealth to przede wszystkim dawne kolonie brytyjskie, jednak do wspólnoty należą też 4 państwa afrykańskie, które nigdy nie były koloniami brytyjskimi (Mozambik, Rwanda, Gabon i Togo). Okres po II wojnie światowej to okres upadku imperiów kolonialnych. Jedynie Wielkiej Brytanii (i w znacznie mniejszym stopniu Francji) udało się przekształcić dawne imperium w pewną usankcjonowaną organizacyjnie wspólnotę kulturalną.
Niewielkie prerogatywy
Za czasów Elżbiety II było to jednak przywództwo czysto tytularne. Nawet na Wyspach Brytyjskich wpływ królowej na rząd był niewielki. Oczywiście kolejni szefowie rządu spotykali się z królową by zreferować jej swoje decyzje i wysłuchać jej uwag na dany temat. Jednak to oni decyzje podejmowali, oni byli za nie odpowiedzialni, a sugestie królowej mogli, ale nie musieli uwzględniać. Mówienie o prerogatywach monarchy jest w przypadku Wielkiej Brytanii, gdzie prawo zwyczajowe ma równie silną pozycję, jak prawo pisane, jest bardzo trudne. Teoretycznie monarcha brytyjski ma prawo zawetować każdą uchwałę parlamentu. Praktycznie skorzystała z tego uprawnienia po raz ostatni królowa Anna Stuart w początkach XVIII wieku. Teoretycznie monarcha mianuje premiera. Praktycznie jednak zawsze premierem zostaje lider zwycięskiej partii. Ostatni wypadek, że premierem został mianowany inny polityk miał miejsce w 1837 r. za czasów królowej Wiktorii, kiedy po zwycięstwie torysów premierem został wig Wiliam Lamb, lord Melbourne. Teoretycznie monarcha co roku ocenia stan państwa, a wnioski z tych ocen powinny wyznaczać kierunki dalszych prac rządu. Praktycznie doroczne orędzie o stanie państwa pisze urzędujący premier. Jeszcze mniejszy jest wpływ na rządy innych krajów. Zazwyczaj „panowanie” ogranicza się do portretów króla, czy królowej na znaczkach pocztowych i pieniądzach. W krajach, w które należą do Commonwealthu dochodziło nawet do takich sytuacji jak dwie wojny pakistańsko-indyjskie.
Ale…
Z tego, co napisałem powyżej można by wysnuć wniosek, że królowa była dla Anglików, a jeszcze bardziej dla innych obywateli Wspólnoty Brytyjskiej tylko „kosztowną maskotką”. Wniosek z gruntu nieprawdziwy. Królowa była symbolem i ucieleśnieniem niezmienności. Wszystko wokół się zmieniało, a ona jedna trwała. Kiedy wstępowała na tron prezydentem RP był Bolesław Bierut. Od tego czasu RP przekształciła się w PRL, zlikwidowano urząd prezydenta, była epoka Gomułki, Gierka, „karnawał Solidarności” epoka Jaruzelskiego, zmiana ustroju, powrót do dawnej nazwy państwa i pięciu prezydentów, a ona trwała. Ta trwałość miała znaczenie nie tylko symboliczne. Przychodzący nowi, niedoświadczeni politycy współpracowali z nią, która była w centrum światowej polityki od 1952 roku. Mogła zatem – jako osoba znacznie bardziej doświadczona – udzielać im swoich rad. Dzięki temu mimo zmian gabinetów polityka brytyjska okresu jej panowania robi wrażenie monolitu. Mimo zmieniających się rządów nie ma w niej tak gwałtownych zwrotów, jak te, które obserwujemy po każdorazowej zmianie ekipy w Polsce.
Czy taką rolę politycznego stabilizatora może odegrać Karol III?
Myślę, że tak. On był dostatecznie długo przygotowywany do roli monarchy i pełnił wystarczająco wiele ważnych państwowych funkcji, by już dziś mieć znaczne doświadczenie polityczne. Myślę też, że ta stabilność wytwarzana przez wpływ niekadencyjnego polityka (mimo jego nikłych formalnych uprawnień) jest najważniejszą przewagą monarchii nad republikami. W każdym razie trzymam kciuki za Wielką Brytanię i Karola III. Umarła królowa, niech żyje król!
MW

