Inne

Lekarz w reklamie. Czy to nie faux pas?

 

Nikogo już nie dziwi widok sportowca (wszystko jedno jakiej dyscypliny) wyglądającego jak słup reklamowy. Aktorzy twierdzą, że w teatrze jest sztuka, a w reklamie pieniądze. Zresztą nawet w tym teatrze też pojawiają się reklamy. Dziennikarze piszą teksty sponsorowane. W internecie szaleją influencerzy. Dotychczas od tego reklamowego obłędu była wolna medycyna. Kodeks etyki zabraniał lekarzom występować w reklamach. Właśnie na naszych oczach pada ten ostatni bastion normalności.

Czemu lekarz nie powinien wyrażać zgody na używanie swojego nazwiska i wizerunku dla celów komercyjnych, a kto inny może? Odpowiedź wydaje się oczywista. Tu chodzi o nasze zdrowie, a może nawet i życie. Kiedy widzę reklamę butów – mogę je kupić, albo nie. Kiedy idę do lekarza, to on decyduje jakie leki będę brał. Pacjenci wolą, by lekarze wybierali im leki zgodnie ze swoją wiedzą, a nie zgodnie z przynależnością do tego, czy innego teamu reklamowego. Ale jeśli sprawa nie dotyczy leków? Jeśli lekarz reklamuje np. konkretną markę maseczek podczas pandemii? Maseczki przecież nie wchodzą w interakcje z lekami, a ich używanie, choć uciążliwe, nie zagraża naszemu zdrowiu. Jednak nawet w takim przypadku może dojść do sytuacji podejrzanych etycznie. Zwłaszcza gdy lekarz z jednej strony gra w reklamie maseczek, a z drugiej doradza premierowi, by jak najdłużej wymuszał na nas zakrywanie twarzy.

Czy prof. Krzysztof Simon postąpił nieetycznie?

Opisana powyżej sytuacja to właśnie przypadek prof. Krzysztofa Simona. Bohater tego artykułu to nie byle kto. Jest on specjalistą w dziedzinie chorób wewnętrznych, zakaźnych i hepatologii; kierownikiem Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Wydziału Lekarsko-Stomatologicznego Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, ordynatorem I Oddziału Zakaźnego Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala im. Gromkowskiego we Wrocławiu, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie chorób zakaźnych dla województwa dolnośląskiego, członkiem Rady Medycznej przy premierze. Jest wysoko notowany w środowisku medycznym. Zajął 1. miejsce na Liście Stu najbardziej wpływowych osób w polskiej medycynie w roku 2020. I taki autorytet wystąpił w spocie reklamowym produkującej maseczki wrocławskiej firmy BISAF.

Profesor nie widzi w swoim reklamowym występie żadnej niestosowności. – Dlaczego nie mogę zarabiać na życie, promując prozdrowotne zachowania i wyroby? – spytał dziennikarza TVN w programie Fakty po Faktach. Inaczej jednak na tę sprawę zapatruje się Naczelna Izba Lekarska. Dolnośląski oddział izby prowadzi postępowanie wyjaśniające. Po analizie materiału dowodowego rzecznik odpowiedzialności zawodowej wyda postanowienie o wszczęciu (bądź nie) postępowania wobec profesora. Takie postępowanie może ukarać go upomnieniem, naganą, karą pieniężną, czasowym zawieszeniem albo całkowitym odebraniem prawa wykonywania zawodu. Jednak dwie ostatnie – najsurowsze – kary stosuje się zazwyczaj jedynie w przypadku poważnych błędów medycznych.

A rząd?

Dotąd rząd polski (którego, jako członek Rady Medycznej przy premierze, Krzysztof Simon jest konsultantem) nie wypowiedział się w tej sprawie. A wydaje się ona oczywista. Władze powinny przestać traktować Krzysztofa Simona jak niezależnego specjalistę i uznać, że jest on lobbystą. Być może i dla takich ludzi jest miejsce w Radzie Medycznej, ale na pewno na zupełnie innych zasadach.

mrw

Udostępnij

Zostaw pierwszy komentarz

Obserwuj nas