Ma zaledwie 27 lat, a już zapisał się w niechlubnej, przerażającej i tragicznej historii Gdańska. I choć niektórzy dziennikarze naszej redakcji nadal nie dowierzają w to co się stało, Polska i Gdańsk musi spojrzeć prawdzie w oczy. Paweł Adamowicz już nigdy nie przekroczy progu swojego biura w gdańskim magistracie, które od dnia tragedii stoi puste. I ciche.
Marzenia o wielkim życiu…
Stefan W., gdańszczanin. Marzył o tym żeby być kimś. Tak twierdzi jego najbliższe otoczenie, jednak nigdy nie robił nic, żeby tak stało się w realnym życiu. Nigdy legalnie nie pracował, nie uczył się. Chyba każdemu z nas Polaków wydaje się, że zdecydowanie nie trzymał „normy” i cierpiał na poważne zaburzenia psychiczne. Jednak specjaliści szczędzą słów, chcąc przeanalizować wszelkie możliwe znany motywy i zachowania z życia mordercy.
Jednak dla każdego logicznie myślącego człowieka nikt normalny nie mógłby dopuścić się takiego czynu. Dziennikarze naszej redakcji stale bywają na rozmaitych imprezach, masowych, a także takich jak feralny finał WOŚP w Gdańsku. Zawsze dziwił nas fakt, że ochroniarzami są często mężczyźni, których można śmiało określić mianem cherlawych. Bywa, że jest to licealna młodzież, która chce dorobić. Podobnie miało to miejsce podczas gdańskiej tragedii. Bo i nasze komentarze w redakcji były podobne – doświadczeni ochroniarze wiedzą jak zachowują się ludzie naprawdę pracujący w mediach, poza tym to znane twarze, „kręcące się” w tej branży lata, ich się po prostu rozpoznaje. Jaki był efekt pracy agencji z Gdańska podczas finału WOŚP…
Koledzy odwracają się plecami …
i nie chcą rozmawiać na temat mordercy prezydenta Gdańska. Kim w takim razie był Stefan W.? Mieszkał w gdańskiej Oliwie. Nie był typowym łobuzem – „na dzielnicy” był raczej cichy. A można nawet powiedzieć więcej, uchodził za człowieka dość spokojnego. Nie miał stałej pracy, ale lubił żyć „dobrze”. Na portalu społecznościowym na próżno szukać zdjęć obrazujących codzienne życie Stefana W., a są jedynie fotki z celebrytami świata sportu czy z wakacji na Karaibach.
Pochodził z biednej, wielodzietnej rodziny, która zamieszkiwała mieszkanie w oliwskiej kamienicy. Wyżywienie rodziny spoczywało głównie na barkach matki, która notabene pracowała w gdańskim przedszkolu, jako wychowawca. Ojciec zginał kilka lat temu w wypadku samochodowym. Stefan W. jako nastolatek potrafił nadużywać alkoholu, brał narkotyki. Lubił „przypakować” na siłowni. Podczas trwania śledztwa matka przyznała się, że gdy Stefan był młodszy korzystali z Poradni Zdrowia Psychicznego. W domu Stefana W. szczególnie po śmierci ojca pojawiły się problemy finansowe. Stefan zaczął drobne rozboje, najpierw kradzieże. Interesowały go militaria, szczególnie upodobał sobie noże. W latach 2012, 2013 napadł na placówki gdańskich SKOK-ów i innego zagranicznego banku. Po napadzie na ten trzeci wraz z kolegą zostają jednak złapani i trafiają do gdańskiego aresztu. Stefan W. zamiast 15 lat pozbawienia wolności zostaje skazany na 5 lat i 6 mies. Wychodzi latem 2018 r.
Odgrażanie się publiczne nie jest ostrzeżeniem
Podczas pobytu w więzieniu ponad 20 razy uczestniczył w konsultacjach psychiatrycznych. Na kilka tygodni przed wyjściem odstawia leki mimo iż „słyszy głosy” i „najchętniej pozabijałby wszystkich polityków”. Służba Więzienna jednogłośnie twierdzi, że psychiatrzy z którymi się konsultował nie podjęli decyzji o przymusowym leczeniu.
Natychmiastowa zmiana frontu
Stefan W. podczas zabójstwa gdańskiego prezydenta, paradując na scenie gdańskiego WOŚP z podniesionymi rękami do góry krzyczał triumfalnie „Nazywam się Stefan W. siedziałem niewinny w więzieniu (…). Platforma Obywatelska mnie torturowała i dlatego zginął właśnie Adamowicz”. Wydawałoby się, że tym samym przyznał się do winy, jednak nie do końca. Już podczas składania wyjaśnień w trakcie przesłuchania nie powiedział nic nt. tego dlaczego ugodził trzykrotnie nożem prezydenta Gdańska, nie powtórzył nic z tego co wykrzyczał na scenie. Stefan W. nie przyznał się także do winy.
Co należy wyjaśnić na początku?
Eksperci od bezpieczeństwa mówią podobnie. Po pierwsze należy sprawdzić, jak doszło do tego, że Stefan W. dostał się w miejsce dostępne tylko dla osób wybranych, czyli na scenę i tuż obok niej. Prokuratura musi ustalić czy w zabójstwie (a ścisłej mówiąc jego planowaniu) pomagały mu w jakikolwiek sposób osoby trzecie. Dalej dopiero należy ustalić czy w trakcie czynu był poczytalny i czy miała wpływ na to pogłębiająca się i nie leczona schizofrenia (Stefan W. jakiś czas wcześniej przestał brać leki).
13 stycznia 2018 r. , godziny wieczorne. Podczas finału WOŚP na scenie na Targu Węglowym trzykrotnie nożem ugodzony zostaje prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. W czasie kiedy w nocy trwa 5 godzinna operacja prezydenta, Gdańsk i Polska modlą się o cud, a nad łóżkiem ofiary osobiście – sam metropolita gdański abp. Sławoj Leszek Głódź. W tym samym czasie też mordercy opatrywana jest ręka, która została lekko draśnięta. Kolejnego dnia przed południem lekarze z UCK wiedzą, że to już ostatnie godziny życia Adamowicza. Umiera na wstrząs krwotoczny…
EP