Inne

Sąd czy samosąd? Ruszył proces obalaczy pomnika prałata Jankowskiego

 

W poniedziałek 19 kwietnia rozpoczął się proces trzech mężczyzn – Konrada K., Rafała S. i Michała W., którzy 2 lata temu, w lutym 2019 r. obalili pomnik prałata Henryka Jankowskiego. Mężczyźni zostali oskarżeni o znieważenie pomnika i zniszczenie mienia. Straty zostały wycenione przez biegłych na 30 tys. zł.

Ponieważ szkoda przekracza 500 zł czyn zakwalifikowano jako przestępstwo, a nie wykroczenie. Według art. 288 kk § 1 ten, kto cudzą rzecz niszczy podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Ściganie przestępstwa następuje na wniosek pokrzywdzonego, czyli w tym wypadku przedstawicieli Społecznego Komitetu Budowy Pomnika. Prokurator uznał, że pomnik obalono z pobudek chuligańskich, czyli „bez powodu, albo z oczywiście błahego powodu”. W takiej sytuacji kara jest surowsza – jeśli sąd podzieli opinię oskarżyciela będzie musiał wymierzyć karę w wysokości nie niższej od dolnej granicy ustawowego zagrożenia zwiększonego o połowę, czyli co najmniej 4,5 miesiąca więzienia.

Czyj proces?

Linia obrony wandali zmierza do przekształcenia procesu w sąd nad ks. prałatem Henrykiem Jankowskim. Przyznają się do czynu, ale nie do przestępstwa. Twierdzą, że ich pobudki nie były chuligańskie, że to był ich protest przeciw przemocy i pedofilii w Kościele, a także przeciw tuszowaniu tych wynaturzeń przez hierarchów. Nie może to dziwić. Skoro uznanie chuligańskiego charakteru wybryku jest równoznaczne z podniesieniem wymiaru kary…

Wydaje się, że odstąpienie od uznania czynu za chuligański byłoby nawet słuszne. Mężczyźni podają powody swoich działań. I trudno uznać te powody za „oczywiście błahe”. Natomiast według mnie te ich „powody” są bardzo głębokim zagrożeniem dla porządku prawnego. Oskarżeni twierdzą, że ks. Henryk Jankowski był pedofilem. Co oznacza to ich twierdzenie? Ni mniej, ni więcej, tylko że uzurpowali sobie prawa śledczych gromadzących dowody, sędziów orzekających o winie oraz katów wykonujących wyrok. Ponieważ ksiądz prałat już nie żył – „wyrok” wykonali na jego pomniku. Pominęli cały aparat sprawiedliwości, by wymierzyć własną „sprawiedliwość” na własną rękę. Jest to samosąd, a gdyby był dokonany na żywym człowieku, można by go nazwać nawet linczem. Zlekceważyli system wymiaru sprawiedliwości, by „ukarać” ks. Jankowskiego, a teraz, kiedy są za to sądzeni, chcą z sali sądowej zrobić trybunę, z której będą oskarżać nieżyjącego już, a przez to nie mogącego się bronić duchownego.

Czy mają rację?

Dla kwalifikacji ich czynu niewielkie znaczenie ma czy w rzeczywistości ks. Jankowski był, czy nie był pedofilem. Samosąd grozi w porządek prawny bez względu na to, czy był „słuszny”, czy też nie. Jednak nasza redakcja nie bardzo wierzy w rzucane na prałata oskarżenia. Przede wszystkim dlatego, że był on kapelanem „Solidarności”. Gdyby na księdzu ciążyły choćby najlżejsze podejrzenia, komunistyczne władze PRL nie omieszkałyby ich nagłośnić. Dziwne też wydaje nam się, że rzekome ofiary księdza prałata czekały z ujawnieniem swoich rewelacji do czasu, kiedy on nie będzie żył i nie będzie się już mógł bronić. No i wreszcie ksiądz Jankowski był przyjacielem naszej redakcji. Nasi dziennikarze znali go dobrze i oskarżenie o pedofilię po prostu nam do niego nie pasuje.

Ale… Są to tylko nasze odczucia w imię których na pewno nie posuniemy się do działań bezprawnych. Ksiądz Jankowski nie żyje, więc żaden ziemski sąd nie ma kompetencji by go sądzić. Mimo tego gdańska Kuria Metropolitalna prowadzi już od dwóch lat postępowanie wyjaśniające w sprawie pojawiających się oskarżeń. „W związku z z rozpoczętym procesem sądowym powracają pytania o działanie archidiecezjalnej komisji ds. zbadania zarzutów wobec ks. Henryka Jankowskiego powołanej w 2019 r. Komisja prowadzi postępowanie wyjaśniające. Zgodnie z prawem wobec zmarłego nie może być wszczęte postępowanie karne. Po zakończeniu prac komisja swoje ustalenia przekaże odpowiednim władzom kościelnym, mając na uwadze przepisy gwarantujące ochronę dóbr wszystkich osób objętych postępowaniem wyjaśniającym.” – czytamy w oświadczeniu podpisanym przez rzecznika naszej archidiecezji ks. Macieja Kwietnia.

Czekamy na wyrok

O winie i karze dla ks. prałata będzie decydował już jedynie Sąd Ostateczny. Poza nim sprawą zajmuje się też komisja archidiecezjalna. W tym wypadku jednak nie po to, by ukarać księdza. Chodzi raczej o postawę, jaką Kościół ma zająć wobec osób podających się za ofiary. Natomiast od Sądu Rejonowego w Gdańsku oczekujemy wyroku na sprawców wandalizmu. I mamy nadzieję, że sąd nie dopuści, by w tej sprawie oskarżeni uzurpowali sobie rolę prokuratora.

MW

Udostępnij

Zostaw pierwszy komentarz

Obserwuj nas