Gdańsk był miastem etnicznie polskim do 13 listopada 1308 roku. Tego dnia Krzyżacy sprowadzeni do Gdańska dla obrony przed Brandenburczykami wymordowali część polskiej ludności, a resztę wypędzili (rzeź Gdańska). Odtąd aż do 1945 roku Polacy zawsze byli w Gdańsku mniejszością. Metoda czystek etnicznych nie zapewniła jednak Krzyżakom spokojnego panowania, ani w samym Gdańsku, ani w Prusach. Mieszczaństwo gdańskie, w przeważającej części niemieckie, konsekwentnie dążyło do zrzucenia jarzma zakonnego i powrotu pod panowanie królów polskich.
Zaczęło się od Związku Pruskiego
Przyczyny konfliktu niemieckiego przeważnie patrycjatu miast pruskich z niemieckim przeważnie Zakonem miały charakter ekonomiczny i ambicjonalny. W Gdańsku np. jedną z licznych kości niezgody był podział pobieranych w mieście ceł pomiędzy miasto, a Zakon. Obronie interesów miast i obywateli pruskich służyły związki – zrzeszający miasta Pruski i grupujący rycerzy Jaszczurczy.
Krzyżacy postanowili rozwiązać Związek Pruski na drodze sądowej. W tym celu zwrócili się do sądów papieskiego i cesarskiego. Cesarz Fryderyk III spełnił oczekiwania braci. Wydał wyrok nakazujący rozwiązanie związku, ponadto orzekł karę śmierci dla 300 jego członków oraz kary pieniężne. Znacznie mniej spolegliwy był sąd papieski. Mimo że generalnie życzliwy Krzyżakom, nie dał im żadnego konkretnego narzędzia do walki z niepokornymi miastami. Jednak – na podstawie sfałszowanej bulli papieskiej – nałożono na członków związku ekskomunikę. Tak poważna sytuacja zmusiła związek do szukania opieki u króla polskiego. Co było dalej – wszyscy wiemy. Inkorporacja Prus i wojna trzynastoletnia, a po niej jeszcze ponad pół wieku raz tlącego, raz rozpalającego się konfliktu zakończone Hołdem Pruskim.
A gdzie tu Polacy?
Jak wspomniałem mieszczanie pruscy (a gdańscy po rzezi miasta szczególnie) byli w przeważającej mierze sprowadzonymi na Pomorze Niemcami. Nie było w tym nic specjalnie dziwnego. W tym czasie narodowości niemieckiej była też większość patrycjatu polskiego stołecznego Krakowa… Ale otaczająca pruskie miasta wieś była polska. Krzyżacy nie mieli ani chęci, ani możliwości zmiany jej struktury etnicznej. Cały czas trwał powolny napływ ludności polskiej do miast. Przyjeżdżali tu na jarmarki, a zostawali jako pracownicy. Co oczywiste proces napływu Polaków nasilił się w momencie, gdy Prusy Królewskie włączono do Rzeczypospolitej. Gwoli prawdy historycznej należy tu wspomnieć, że napływ Polaków do miast pruskich nieraz wiązał się z ich wynarodowieniem. Znakomitym przykładem może być Chodowiecki. Piękne polskie nazwisko! A malarz czuł się Niemcem i jako Niemiec zakończył życie w Berlinie…
Lecz mimo wszystko Polaków w Gdańsku (i innych miastach pruskich) przybywało. Zresztą nie tylko Polaków. Żywioł niemiecki „rozwadniany” był przez migracje z niemal całej Europy. O liczebności Polonii gdańskiej w XVII wieku mówią nam zabytki. Ponieważ protestanccy głównie Niemcy utrudniali katolikom (czyli Polakom) korzystanie ze „swoich” kościołów, dla parafii mariackiej Jan Sobieski wybudował Kaplicę Królewską. Porównanie wielkości kaplicy i znajdującego się obok kościoła mariackiego mówi coś-niecoś o proporcjach liczby katolików i protestantów…
Mimo wszystko
…Gdańsk, w którym przeważała ludność etnicznie niemiecka czuł się bardzo silnie związany z Polską. Wystarczy krótki spacer po Głównym Mieście, by jeszcze dziś to zauważyć. W niewielu miastach Korony znajdziemy tyle polskich symboli, co w pruskim Gdańsku. Począwszy od Apoteozy handlu gdańskiego w Ratuszu Głównomiejskim, a skończywszy na blaszanych orzełkach zdobiących kratę wokół Studni Neptuna… Warto tu przypomnieć, że dzięki zdecydowanej postawie gdańszczan miasto pozostało polskie po drugim rozbiorze. Niestety nie na długo…
Rozbiory jeszcze bardziej ugruntowały polski patriotyzm gdańskich Niemców. I trudno się temu dziwić. Miasto – za polskich czasów kwitnące – wyraźnie marniało. Był to przecież port niepotrzebny Prusom. Gdańsk nie miał dogodnych połączeń z żadnym większym miastem królestwa. Jego potęga wyrosła na spławie wiślanym, a po rozbiorach Wisła utraciła pozycję ważnej drogi wodnej. Przecinające ją granice (i pobierane na nich cła) spowodowały, że spław raptem przestał się opłacać.
Dopiero w II połowie XIX wieku
…gdańscy Niemcy zaczęli odczuwać patriotyzm pruski, a później ogólnoniemiecki. Przyczyniły się do tego sukcesy militarne i dyplomatyczne Prus – zwycięstwa w wojnach z Austrią i Francją oraz proklamowanie cesarstwa (a cesarzem został król pruski). Innym powodem proniemieckich nastrojów gdańszczan był odczuwalny wzrost znaczenia miasta. Gdańsk słabo dotąd skomunikowany z głębią lądu otrzymał połączenia kolejowe, dzięki którym ten zbędny dotąd Prusom port zaczął odzyskiwać znaczenie. Chociaż żyło tu bardzo wiele grup etnicznych, niemiecki patriotyzm – jak na wszystkich ziemiach zabranych Polsce – zwrócił się głównie przeciw Polakom. To z kolei spowodowało reakcję. Mniejszość polska zaczęła się organizować. W 1891 roku powstała „Gazeta Gdańska”. Nie był to tylko i wyłącznie dziennik, ale instytucja kulturalna Polonii. Wydawnictwo gazety publikowało też ważne dla rozbudzenia patriotyzmu polskiego książki w tym nawet tak antyniemieckie, jak „Krzyżacy” Sienkiewicza.
Po I wojnie światowej
Polonia w Gdańsku nie była liczna. Ostatni spis ludności przedwojenny z 1910 r. mówił, że tylko 3,4% mieszkańców Gdańska jako język ojczysty podało polski, albo kaszubski. Pierwszy (i nie zafałszowany) spis przeprowadzony w Wolnym Mieście w 1923 r. mówił, że w samym Gdańsku było 2,35% Polaków, a w całym państewku 3,72%.
Były to na pewno liczby zaniżone, bo część Polaków nie chciała się przyznać do swojej narodowości. Czasem ze strachu, czasem dla ułatwienia sobie kariery, czasem, bo po prostu nie była uświadomiona narodowo… Tu bardzo wymowna jest rozbieżność pomiędzy spisem powszechnym, a o rok późniejszym spisem kościelnym. W 1924 roku 32,5% obywateli Wolnego Miasta zadeklarowało wyznanie katolickie. Jeśli przyjmiemy, że 80% katolików to była ludność pochodzenia polskiego – możemy szacować, że Polakiem (albo Niemcem o polskich korzeniach) był co czwarty obywatel.
I taka była międzywojenna rzeczywistość – sporo sporo etnicznych Polaków i stosunkowo nieliczna, ale za to prężnie działająca uświadomiona Polonia. Ta prężna działalność szybko znalazła swoje ramy instytucjonalne. W 1921 roku powstała Gmina Polska – organizacja zrzeszająca Polaków. W 1922 – powstała Macierz Szkolna w WMG i polskie gimnazjum, a później organizacje polskie zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu. Skupiały się one wokół Dyrekcji Kolei, której gmach był siedzibą instytucji tak niewiele mających wspólnego z kolejnictwem, jak KS Gedania, Związek Pracowników Kupieckich, Towarzystwo Ludowe „Gwiazda”, Towarzystwo Śpiewu „Moniuszko”, Koło Miłośników Sceny, polskie konserwatorium, Związek Byłych Powstańców i Wojaków… No i przede wszystkim tu miała locum Gmina Polska..
II wojna światowa
Im bogatsze było życie polskie w Gdańsku, tym bardziej złościło ono nacjonalistycznie nastawionych gdańskich Niemców. Organizacje Polonii były jawne, więc dotrzeć do nich nie było wielką sztuką. Nic więc dziwnego, że ci z działaczy polonijnych, którzy w momencie wybuchu wojny znajdowali się w Gdańsku zostali łatwo wyłapani i zabici, albo skierowani do obozu koncentracyjnego w Stutthofie. Szacunki mówią, że Niemcy zabili ponad 60 tysięcy gdańskich Polaków i Kaszubów.
Triumf Niemców był krwawy, ale krótkotrwały. 30 marca 1945 roku obszar Wolnego Miasta Gdańska został dekretem rządu włączony do Polski. Gdańscy Niemcy zostali stąd wyrzuceni. Po siedmiu wiekach Gdańsk znowu stał się miastem etnicznie polskim. Smuci tylko, że Polacy nie umieli być bardziej wielkoduszni od Niemców. Niemal następnego dnia po włączeniu Gdańska do Polski rozpoczęło się systematyczne niszczenie tak licznych w Gdańsku pamiątek kultury niemieckiej. I trwało to do wczesnych lat 70. ub. wieku…
MW

