Inne

Za kilka lat w Polsce zabraknie pielęgniarek do pracy!

 

Pielęgniarki znowu zmuszone zostały do strajków. Chodzi jak zwykle – o pieniądze. Bo ich marne zarobki mają się nijak do katorżniczej pracy, bardzo często ponad własne siły.

Niskie zarobki to mała atrakcyjność zawodu. W ciągu najbliższych 5 lat odejdzie zeń (głównie na emerytury) 100 tysięcy osób. W tym samym czasie do zawodu trafi 25 tys. absolwentek studiów pielęgniarskich. Czyli saldo będzie mocno ujemne. W tym momencie problem pieniędzy dla pielęgniarek staje się problemem ogólnonarodowym. Bo cały naród (poza nielicznymi mającymi przywilej korzystania ze specjalnej służby zdrowia) zostanie pozbawiony znacznej części swego prawa do należytej opieki zdrowotnej.

Niskie zarobki to nie tylko bieda resortu. To także świadomie prowadzony wyzysk. Polega on na dorzucaniu personelowi medycznemu nowych obowiązków bez jakiejkolwiek rekompensaty finansowej. Przykład z ostatnich dni: Nadejście pandemii znacznie powiększyło ilość pracy do wykonania pomniejszając jednocześnie liczbę personelu mogącego tę pracę wykonywać. Przecież pracownicy służby zdrowia to grupa najbardziej narażona na zarażenie… Początkowo tę dodatkową pracę (i dodatkowe ryzyko) rekompensowano „dodatkami covidowymi”. Dziś – twierdząc, że epidemia się cofa – dodatki odebrano. Ale rozszerzony zakres obowiązków pozostał…

Brak poszanowania zawodu?

Oburzenie pielęgniarek budzą nie tylko niskie kwoty przeznaczone na ich wynagrodzenia, ale też i sposób ich rozdziału. Jeśli rząd opracował tabele zaszeregowań, z których wynika, że pielęgniarka ze średnim wykształceniem i np. rejestratorka po maturze czy opiekun medyczny powinny zarabiać tyle samo – to nawet rejestratorki uznają, że coś jest nie tak. Odpowiedzialność za ludzkie życie, niezbędna wiedza i doświadczenie oraz uciążliwość zmianowej pracy pielęgniarek jest przecież znacznie większa!

Rządzący – uszanujcie pielęgniarki bo niedługo nie będzie nikogo do tej pracy!

Oburzenie obserwatorów (również i personelu medycznego) budzi zaś fakt, że po 30 latach kapitalizmu nadal panuje socjalistyczna moda dekretowania wysokości zarobków przez władze centralne. Nie wiadomo, czy pozostawiły one sobie przywilej ustalania zarobków z niedołęstwa, czy też celowo, po to by mieć możliwość dzielenia i skłócania środowiska. Wszyscy przecież mamy prawo być zdrowi. Bez względu na to, czy żyjemy z pensji, emerytury, zasiłku dla bezrobotnych, czy jakiegokolwiek innego świadczenia – z każdej wypłaty potrąca się nam składkę na ubezpieczenie zdrowotne. Jak jednogłośnie i od wielu lat mówią Polacy – jeśli zabiera nam się pieniądze na świadczenie, którego władze nie umieją nam zapewnić – jest to po prostu zwykła kradzież…

Dlatego dziś oczekujemy załatwienia postulatów pielęgniarek, a jutro… takiej reformy finansowania systemu służby zdrowia, aby o zarobkach swojego personelu decydował szef placówki medycznej, a o dochodach placówek medycznych decydowali pacjenci wybierając sobie miejsce, gdzie chcą się leczyć… Bacząc jednak na polską służbę zdrowia… Czyż to nie jedynie sfera naszych marzeń…

EP

Udostępnij

Zostaw pierwszy komentarz

Obserwuj nas