Nic o nas, bez nas!
6 i 7 listopada w Warszawie obradował VII KRAJOWY ZJAZD ZWIĄZKU REWIZYJNEGO SPÓŁÓDZIELNI MIESZKANIOWYCH RP. Jednym z delegatów na zjazd ze spółdzielni mieszkaniowych z Pomorza był Sylwester Wysocki – prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Południe” w Gdańsku.
Zjazd odbył się w atmosferze poruszenia mieszkańców spółdzielni lipcową nowelizacją ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, która m.in. jeszcze bardziej przybliżyła przekształcanie spółdzielni we wspólnoty mieszkaniowe, wprowadziła przymusowe członkostwo i spowodowała wzrost kosztów funkcjonowania spółdzielni i utrzymania zasobów mieszkaniowych.
Redakcja: Otwierał pan dyskusję w drugim dniu zjazdu. Jakie kwestie Pan poruszył?
Sylwester Wysocki: Podzieliłem się z delegatami refleksją na temat jakości stanowionego przez Sejm i Senat prawa dla spółdzielni, próbą odkrycia kto tak naprawdę i dlaczego od kilku lat prowadzi nagonkę na spółdzielczość mieszkaniową przy udziale parlamentarzystów i mediów? Skoro zmiany nie zadowalają spółdzielców to dla kogo są? Czy jest w tej permanentnej destrukcji drugie dno i kim są zadowoleni ze zmian reformatorzy? Uważam, że parlamentarzystom i samorządowcom, którzy przegrają kolejne wybory chodzi o zapewnienie miejsc pracy w przyszłości w nowo powstałych wspólnotach, deweloperom o atrakcyjne tereny budowlane pozostające jeszcze w zasobach spółdzielni, a bankom o poprawę rentowności, bo pozyskanie mieszkań w centrach miast wymaga większych kredytów hipotecznych na ich budowę. Dlaczego władze samorządowe w atrakcyjnych miastach nie garną się do oddawana terenów na rządowy program „Mieszkanie +” a wolą je zbywać deweloperom?
Red.: Mówi Pan często o jakości stanowionego prawa.
SW: Nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych uchwalona w skandaliczny sposób przez jedną noc 20 lipca br. to legislacyjny potworek nie uznający wyroków Trybunału Konstytucyjnego, opinii biur legislacyjnych, orzecznictwa sądów – efekt radosnej twórczości Senatu, który pod przewodnictwem pewnej pani senator stworzył z spółdzielni mieszkaniowych organizacyjny i gospodarczy twór, którym nie sposób będzie sprawnie i efektywnie zarządzać, a ograniczenie środków finansowych uniemożliwi realizację zadań statutowych i oczekiwań członków. W efekcie już za kilka lat zostanie zarządzającym spółdzielniami udowodniona obłudna teza reformatorów, że nie potrafimy skutecznie zarządzać, a zasoby mieszkaniowe ulegają degradacji, no więc zmiany były konieczne.
Red.: Zastanawia mnie to jak macie sprawnie zarządzać skoro od wejścia w życie ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych w grudniu 2000 roku była ona 17 razy nowelizowana, a prawo spółdzielcze 10 razy? Brzmi niewiarygodnie a jednak!
SW: To prawda tym bardziej, że wprowadzane regulacje prawne są niespójne, w tych samych bowiem sprawach inaczej orzekają sądy cywilne, a inaczej administracyjne, ustawodawca ignoruje wyroki Trybunału Konstytucyjnego, doktryna i orzecznictwo wskazują na uchybienia w procedurze uchwalania ustaw, stopniowo likwidowane są lub ograniczane fundusze i środki na realizację zadań statutowych spółdzielni, następuje zatarcie kompetencji pomiędzy organami spółdzielni. Jak mamy sprawnie zarządzać skoro coraz więcej przepisów w ustawach spółdzielczych to prawo bezwzględnie obowiązujące – ius cogens, coraz mniej przepisów – ius dispositivum, czyli do uznania członków, które obowiązuje dopiero wtedy, kiedy wolą członków wprowadzone zostanie do statutów. Ale najgorsze jest ius nox, czyli stanowione nocą. Dla spółdzielni mieszkaniowych wprowadzone 20 lipca 2017 roku. Chyba nietaktem będzie przypominanie, że były premier Donald Tusk kilka lat temu nazwał spółdzielnie mieszkaniowe, jak dotąd za najbardziej efektywnych zarządców osiedli oraz, że należy zmodernizować przepisy prawne, tak by nie przeszkadzały spółdzielcom w działaniu, a prezes Kaczyński, że spółdzielczość to szansa na prowadzenie programu „Mieszkanie +”.
Red.: Niektórzy politycy i obrońcy lokatorów skupieni w różnych stowarzyszeniach twierdzą, że zarządy spółdzielni to podobno skorumpowane towarzystwo i owe zmiany były zasadne…
SW: Trafnie użyła pani słowa „podobno”. Prawda jest inna. W jednym z raportów CBA sporządzonym kilka lat temu, 1/3 ujawnionych w kraju działań o charakterze korupcyjnym stwierdzono w jednostkach samorządu terytorialnego i spółkach Skarbu Państwa. Jeśli chodzi o spółdzielnie mieszkaniowe to dla tej grupy odnotowano kilka proc. zdarzeń kryminalnych. Jakieś 10 lat temu nasz Związek Rewizyjny zbierał dane dotyczące spółdzielni i okazało się, że tylko 1% takich zdarzeń ma miejsce w spółdzielniach, czyli 30 razy mniej niż w jednostkach samorządowych i spółkach Skarbu Państwa. Ale to my jesteśmy pokazywani jako ci najgorsi. Czy nie jest hipokryzją wmawianie członkom spółdzielni, że zmiany są konieczne?!
Red.: Wróćmy jednak do jakości stanowionego prawa, bo to było głównym przedmiotem pana wystąpienia.
SW: Można by tu dużo i długo mówić. Kolejne ustawy spółdzielcze to legislacyjna recydywa lub jak kto woli kpina z prawa. Jeszcze kilka nowelizacji, a z nazwy „spółdzielnia mieszkaniowa” pozostanie tylko „mieszkaniowa”, a „zarządy” staną się zarządcami. Zamiast spółdzielni będziemy mieli jakąś hybrydę organizacyjno- gospodarczą zwaną spółdzielnią już tylko z nazwy. Mamy taką rzeczywistość, że za stosowanie prawa odpowiadają karnie zarządy, od niedawna także rady nadzorcze, a za stanowienie prawa nikt! Nawet jeśli TK uzna je za niekonstytucyjne i powodujące negatywne skutki gospodarcze! A często jest to już wiadome na etapie procedowania ustaw! To dopiero kuriozum… Najśmieszniejsze jest, że o jakości stanowionego prawa stanowią także pośrednio autorzy projektów ustaw. I wydawałoby się to nawet właściwie, gdyby nie to, że autorami jednej z pierwszych nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych było: 4 filologów, politolog, sportowiec, działaczka partyjna, publicysta, specjalistka od resocjalizacji i polityki społecznej i znawca kolejnictwa! Nie zdołałem ustalić kto z posłów podpisał się pod jednym z ostatnich projektów – na szczęście wycofanym – nowelizujących usm, ale nikt z tego klubu poselskiego liczącego około 30 członków nie ma nic wspólnego ze spółdzielczością mieszkaniową, no może poza miejscem zamieszkania. To są ci, którzy mówili o potrzebie likwidacji księstw spółdzielczych i którzy w rubryce zawód, często po zawodówce lub liceum, wpisują: polityk. Nie znam uczelni w kraju która absolwentom nadawała by zawód polityk, nawet tym co kończą politologię.
Red.: Cechą zasadniczą funkcjonowania w społeczności spółdzielczej jest prawo wyboru i wola większości.
SW: Nowelizacja lipcowa USM znacznie ograniczyła możliwość korzystania z tego prawa. Przypomnę, że art. 52 Konstytucji RP zapewnia wolność wyboru zamieszkania, a zatem i formy zaspokojenia tego prawa, a art. 31 stanowi, że prawo wyboru podlega ochronie prawnej i każdy zobowiązany jest szanować prawa innych. Dodam, także że parlamentarzyści, nabywcy mieszkań spółdzielczych świadomie i z rozmysłem nabyli mieszkania w spółdzielniach spośród innych ofert na rynku. Po nowelizacji wolą parlamentu i większości sąsiadów będą mieszkać we wspólnocie, jeśli sąsiedzi tego zechcą.
Red.: Co można zrobić by odwrócić ten niekorzystne dla spółdzielni zmiany?
SW: Niewiele, ale jednak. Nasze środowisko winno zdecydowanie poprzeć inicjatywę władz naszego związku rewizyjnego skierowaną do pana prezydenta Andrzeja Dudy o wpisanie do konstytucji RP spółdzielni jako segmentu gospodarki, co zagwarantuje spółdzielniom i ich członkom ochronę praw tworzonych ustawami i umocuje prawnie do realizacji zasady ”nic o nas bez nas” oraz uchroni przed wprowadzaniem w życie bubli legislacyjnych. Papież Benedyk XVI w Encyklice „Caritas in veritate” o roli spółdzielni jako przedsiębiorstwa spółdzielczego napisał, że jest to najlepiej funkcjonujący w warunkach wolnego kapitalizmu podmiot gospodarczy – przedsiębiorstwo o ludzkim obliczu. A od siebie, że niszczenie tego jest błędem. Warto o tym pamiętać!
Red.: Dziękuje za rozmowę.