Kultura wobec zbrodniarza… Dokąd zmierzasz świecie?
Współczesny świat nie przestaje zaskakiwać i to jest właśnie jego znak rozpoznawczy. Szczególnie osoby takie jak ja, czyli tzw. „starej daty”. I choć liczę sobie tylko (albo i aż) 25 wiosen nieustannie twierdzę, że urodziłam się o co najmniej 100 lat za późno. Bo to, co się we współczesnym świecie wyprawia i jakie granice się przekracza, przechodzi moje pojęcie.
O (nie)równości między grupami społecznymi szczególnie w naszym kraju napisałam już tyle, że mogłabym te wszystkie felietony złożyć w małą powieść. I choć nie lubię się powtarzać, gdy dochodzą do mnie kolejne „rewelacje”, po prostu nie mogę pozostawić ich bez komentarza. W wielu przypadkach milczenie jest niemal jak przyzwolenie, a na pewne rzeczy nam – ludziom – po prostu przyzwolić nie wolno, bo doprowadzi to nas do prędkiej zagłady. Ostatnio przeczytałam informację, która dotarła do naszego kraju zza oceanu. Pewna amerykańska organizacja The Prevention Project zaproponowała poważną zmianę, nie tylko w prawie, co także w codziennym życiu społeczeństwa. Biorąc w obronę pedofilów stwierdziła, że to określenie jest nacechowane negatywnie, krzywdzące i źle wpływające na psychikę takich osób. Organizacja zaproponowała, aby zboczeńców nazywać „osobami zafascynowanymi nieletnimi”. Autorzy tego jakże nowatorskiego pomysłu uważają, że używając takiego poprawnego politycznie określenia unikamy niepotrzebnego piętnowania pedofilów, dzięki czemu nie cierpią na depresję i nie miewają myśli samobójczych.
Niesłychane. Bo depresja pedofilów to akurat najpoważniejszy problem jaki jest z nimi związany! Bo przecież nie chodzi tu wcale o bezpieczeństwo dzieci, o ich życie po traumie molestowania lub gwałtu, o życie całej rodziny tylko o dobre samopoczucie kryminalistów! Nie wspominając już o tym, że niestety w wielu przypadkach sam gwałt to nie wszystko i dochodzi też do morderstwa wykorzystanego dziecka. Jak tu nie piętnować takich zwyrodnialców? Jak nie nazywać ich po imieniu? Jak tu myśleć o ich samopoczuciu gdy chodzi o taką tragedię? I dlaczego ten ogromny dramat zostaje w tle, gdy na pierwszy plan wysuwa się nie wiedzieć czemu „wrażliwość” – ośmielę się to napisać – zwykłego barbarzyńcy i potwora? Jak to się dzieje, że tak chętnie chcemy już nie tylko usprawiedliwiać i tłumaczyć zbrodniarzy, ale nawet ich promować? Dlaczego chcemy nadawać tyle praw człowieka istocie, która z człowieczeństwem nie ma nic wspólnego? Bo i nie ma nic wspólnego ze współczuciem, samokontrolą i moralnością.
Skąd u nas tyle tolerancji dla skrajnych dewiacji, najbardziej obrzydliwych i szkodliwych? Dlaczego to, co powinno być tępione w trosce o normalnych ludzi jest usprawiedliwiane?
Aż strach pomyśleć, co się stanie, gdy wspomniany pomysł amerykańskiej organizacji przyjmie się w tamtym kraju i usłyszy o nim polskie lewicowe środowisko. Zapewne wśród nich znajdzie się osoba, która ideę uzna za mądrą i będzie chciała to samo wprowadzić w naszym kraju… A do tego, wbrew pozorom, wcale nie jest tak daleko! Wystarczy że przypomnimy sobie, że już kilka lat temu jeden z najgroźniejszych pedofilów w naszym kraju, który zgwałcił na śmierć kilkumiesięcznego chłopca napisał list do rządu, w którym stwierdził: „przecież nie jestem jakimś potworem, pozwólcie mi żyć”. Jestem odmiennego zdania. Według mnie słowo „potwór” najlepiej opisuje taką istotę. Istotę – bo trudno kogoś takiego nazwać człowiekiem.
Kiedyś funkcjonowały niemal na całym świecie takie same prawa. Oczywiste było, co jest dobre, a co złe i nikt nie ośmielał się kwestionować przynależności danych uczynków do którejś z tych kategorii. A dziś nie dość, że granica między jednym a drugim jest tak cienka że wręcz niezauważalna, to jeszcze co rusz pojawiają się tacy, którzy chcą ją przesuwać. A co najgorsze, poglądy takie jak przedstawiła The Prevention Project nie są na Zachodzie niczym nowym! To popularny i coraz częściej pojawiający się pomysł! Tylko dokąd zmierza takie bezprawie? Czy ta sama tolerancja rozszerzy się na przestępców popełniających inne zbrodnie? Jeśli do tego to prowadzi, to po co nam sądy i więzienia, skoro wszystkich można usprawiedliwić? I jak to się ma do sprawiedliwości względem tych, którzy z tego powodu najbardziej ucierpieli? Czy te organizacje wezmą ofiary gwałtów w taką samą obronę, jak dziś biorą oprawców?
Oto, jak w banalny sposób zaprzepaściliśmy miliony lat ewolucji i udoskonalania się rodzaju ludzkiego. I na cóż nam ta wyjątkowo rozwinięta przysadka mózgowa, skoro z niej nie korzystamy? Po co nam zdolność do uczuć, wrażliwości i empatii skoro kierujemy ją nie na tych, co trzeba? Okazuje się, że nie musimy bać się zagłady ludzkości przez globalne ocieplenie, zniszczoną warstwę ozonową, wymieranie życia przez tony śmieci i wycinkę lasów. Dzięki takim właśnie pomysłom nasz świat o wiele szybciej dąży do samozagłady niż zrobiłaby to Matka Natura. I dobrze. Bo z taką moralnością postawioną na głowie nie zasługuje na to, by istnieć.
Izabela Trela