Uchodźcy czkawką się odbiją?
Zależy dla kogo i gdzie… Ale ilekroć zadam moim współrozmówcom pytanie „czy gdybyście żyli np. w Niemczech nie przeszkadzałoby wam, że państwo niemieckie utrzymuje za wasze pieniądze uchodźców i to aż na taką skalę” widzę tylko wykrzywione miny i lekceważący gest machnięcia ręką na politykę Angeli Merkel… Ta świadomość jednak nie przyszła od razu.
Sprawdźmy u źródła
Pytam więc u źródła. Moja siostra od 4 lat mieszka w Hamburgu. Na skraju jej dzielnicy jest obóz dla uchodźców. To nic, że Niemcy wolą tamtędy nie przejeżdżać nawet gdy muszą i robią wówczas dodatkowe kilometry żeby dostać się do domu. Uchodźcy czy też migranci co rusz robią im psikusy. Rzecz jasna takie które kosztują już euro. I nie chodzi tu o nożowników, napady czy kradzieże. Uchodźcy potrafią np. przywieźć zakupy z supermarketu obok i zostawić swoim niemieckim sąsiadom wózki pod drzwiami. Ponieważ całości towarzyszy dewastacja zieleni na osiedlu, spółdzielnia karze mieszkańców dopłatami do czynszu. Ale to chyba najmniejsze zło pośród niemieckich przepychanek… Choć nie jednego słyszącego tę historię rozbawia.
Uchodźcy chcą żyć w Niemczech, ale praca ich nie interesuje!
W ciągu ostatnich kilku lat, ponad 65% uchodźców którzy przybyli do Niemiec jest na utrzymaniu państwa! To znaczy, że każdego miesiąca pobiera zasiłek dla bezrobotnych – donosi Federalny Urząd Pracy w Norymberdze. Niemiecki dziennik „Rheinische Post” w połowie 2018 r. opublikował informację, że w ciągu ostatnich 3 lat, tylko co czwarty uchodźca podjął się pracy. Należy jednak podkreślić, że każdy uchodźca według niemieckich przepisów, może ubiegać się o pozwolenie na pracę w trzy miesiące po złożeniu wniosku o azyl. Ograniczone prawo do podejmowania pracy przysługuje im tylko w ciągu pierwszych miesięcy pobytu, a osoby, które uzyskały azyl mają pełny dostęp do rynku pracy! Także ich zachowanie wskazuje jasno nie na niemożliwości podjęcia zatrudnienia, a raczej na celową niechęć!
Co widzą i wiedzą Niemcy, a co ukrywa się przed światem?
Muzułmanki nie mogą podjąć pracy w Niemczech, bo ich kultura i religia im tego zabrania. Gdy tylko ukończą więc podstawowy kurs językowy, co miesiąc od Państwa otrzymują zasiłek na swoje wydatki i potrzeby, tak by na co dzień móc zajmować się wychowywaniem niemałej gromadki dzieci. Każdy uchodźca, po otrzymaniu azylu otrzymuje od państwa niemieckiego „kurs integracyjny” – uczy się języka, kultury, historii, tradycji. Na ogół uchodźcy kwaterowani są w budynkach mieszkalnych, w których panują dość dobre warunki. Nie muszą sami po sobie sprzątać, bo mają od tego służbę porządkową, zaopatrywani są w ubrania z organizacji charytatywnych. Często bywa tak, że gdy dostają ubrania na co dzień, wybierają w czym zechcą chodzić a w czym nie. Biedy jeśli chodzi o podstawowe potrzeby więc nie mają. Ich mieszkania zaopatrywane są przez państwo w sprzęt elektroniczny, pralki, suszarki, telewizory. Co miesiąc każdy uchodźca na osobę otrzymuje bon o wartości 160 euro na życie. Niektórzy mając przez państwo niemieckie finansowane mieszkanie, jedzenie, służbę porządkową, podstawowe urządzenia, które potrzebne są na co dzień jak telewizor czy telefon nie mają potrzeby pracować i wystarczy im status quo. Opiekę medyczną mają także opłaconą przez państwo, a gdy chcą iść do lekarza również decyzją niemieckich władz, otrzymują tłumacza, aby ten towarzyszył im podczas wizyty! I tak los spłatał skądinąd psikusa, bo Angela Merkel miała otrzymać tanią siłę roboczą, a karmi często darmozjadów z budżetu, na który pracują Niemcy… Bo jak inaczej nazwać ludzi, którzy przybyli po lepsze życie, ale zhańbić się pracą na swoje utrzymanie już nie zamierzają? Tak mówią już na nich sami Niemcy, którzy będąc świadomymi jakie koszta ponosi rocznie budżet niemiecki na uchodźców zaczynają się buntować.
Straty to nie tylko gospodarka.
Cierpią także ludzie Dostać azyl w Niemczech to już coś. Potem jest tylko lepiej, bo nie pracując można jakoś żyć. Polaków mieszkających tam jednak dziwi podejście do uchodźców, niemieckich urzędników. Dużo bowiem z nich funkcjonuje na fałszywych dokumentach. I tak znajomy naszych informatorów – Turek – ma bułgarskie dokumenty, żeby szybko dostać azyl. Wszak „będąc europejczykiem” uchodźca czuje się bezpieczniejszy. Urzędnicy widzą po człowieku, że to nie żaden Bułgar, a Turek, ale nic sobie z tego nie robią. Najbardziej niebezpieczne według Niemców jest to, że większość migrantów to młodzi, silni, sprawni mężczyźni. Często chodzą w grupach i całe dnie potrafią przesiedzieć na korytarzach centrów handlowych bo… jest tam darmowe wi-fi. Najbardziej zagrożone czują się kobiety, szczególnie te które wracają z pracy wieczorami lub po zmroku. A media niemieckie o nadużyciach i przestępstwach z ich strony milczą, albo wręcz je tajniaczą. Znajomą naszych informatorów spotkała tragedia. Jej koleżanka – nauczycielka niemieckiego – chodziła raz w tygodniu do mieszkających w Hamburgu uchodźców, aby uczyć ich języka. Zawsze odprowadzał i przyprowadzał ją jej chłopak. Raz nie mógł być z nią. I to był o raz za dużo, bo nie wróciła tego dnia do domu, a kilka dni potem w mieszkaniu właśnie tych uchodźców znaleziono ją poćwiartowaną w szafie… Wśród Niemców zaczęły krążyć pogłoski, że uchodźcy – ze względu na to co się dzieje w Niemczech – będą wywożeni z kraju do swoich państw, szczególnie Ci młodzi i silni mężczyźni. To jednak nie prawda. A przez te ostatnie 3-4 lata należy także pamiętać o tym, że żyjący spokojnie i za budżet Niemców, chcą się tu rozmnażać i zakładać coraz liczniejsze rodziny. I tak gdy europejskie przeciętne małżeństwo ma 2-3 dzieci, migranci nie przestają często na 6-7. Ale czy kogoś to w ogóle obchodzi co stanie z naszą kulturą europejską za 40-50 lat?
EP