„Stan” tak bardzo pożądany przez wszystkich…. a dostępny dla niewielu!
Haruki Murakami, japoński eseista twierdził: „Wchłaniając muzykę całym sercem, nagle fizycznie coś w sobie poruszasz, a jednocześnie tak samo poruszasz coś w słuchaczu. Czyli tworzy się taki wspólny stan. Chyba o to chodzi” . Zgadzam się z literatem, ale zaledwie połowicznie! Nie każdy artysta umie wytworzyć w sobie i w słuchaczu „ten stan”. Nie każdy artysta sprawia, że przechodzą nasze ciało dreszcze, a czas zamiera… Kto tego świadom i tak potrafi… ten wielki będzie…
Mędrcy wschodu zawsze mają rację!
Jednak świat młodych artystów nie jest taki kolorowy, jak nam się wydaje choć moja współrozmówczyni i tak może mówić o przychylności Niebios. Od Boga dostała chyba wszystko co niezbędne, aby na scenie zachwycać swoich odbiorców. Piękny głos, bez którego nie ma mowy o funkcjonowaniu w muzycznym świecie. Subtelną aparycję, którą oczarowuje widza, ale potrafi też „zagrozić” odbiorcy, przypominając jednocześnie że „życie jest kruche i może nieść trwogę” (tak jak np. w projekcie „Pusta noc”) oraz… Właśnie… co jest dla słuchacza jeszcze ważne? I tu wracam do japońskiej mądrości… Umie wprowadzić w „ten stan”.
Pierwsze poważne doświadczenia muzyczne
Wstępująca dopiero w świat muzyki poważnej, młoda śpiewaczka operowa Katarzyna Bierecka zmieniła latem minionego roku swój „status” w świecie muzyki. W czerwcu bowiem obroniła dyplom Akademii Muzycznej w Poznaniu w klasie prof. Małgorzaty Woltmann – Żebrowskiej. Jednak duże sceny i wielkie nazwiska u jej boku – nie są dla artystki nowością. Jak mówi śpiewaczka: – Nie jestem już studentką co prawda, a absolwentką Akademii Muzycznej w Poznaniu, ale nie czuję jeszcze takiej powagi swojego zawodu. Wiem, że w tej branży edukacja i ciężka praca trwa tak naprawdę cały czas. I druga kwestia – zdobywanie doświadczenia – to stale będzie przede mną, za 10, 15 lat też! Niedawno miałam próby do pewnego raczkującego jeszcze projektu. Pianistka, która mi akompaniowała właśnie dała mi odczuć, że jestem młodsza w tej branży. To nie znaczy oczywiście, że mnie jakoś źle potraktowała, tak nie było. Jednakże czułam jej takie przewodzenie, a może jeszcze lepsze słowo – prowadzenie. Ale też czego miałam okazję doświadczyć w minionym roku, to to, że nie każdy „starszy” artysta tak robi. Np. Maciej Miecznikowski, znany szerokiej publiczności, podczas realizacji projektu „Pusta noc” traktował mnie jak najbardziej partnersko. To było z jego strony bardzo odważne, ale dało mi też dodatkową energię. Taki szacunek i pełne zaufanie, nawet jeśli ja jestem młodsza, to naprawdę pomaga! Z początku patrzyłam na niego i czekałam na akceptację tego co robię. Po chwili dał mi odczuć, że będąc na scenie jesteśmy równi. Maciej to w ogóle niesamowity człowiek!
„Pusta noc” pełna gwiazd
– Muzyczne wsparcie dla młodego artysty jest bardzo ważne. – Przez te lata na akademii przywykłam do odpowiedzi zwrotnej i konstruktywnej krytyki od moich wykładowców. A tu tymczasem okazuje się, że bywam „sama” i muszę wiedzieć jak muzycznie zachować się w danym momencie utworu. Choć na razie najlepiej czuję się w śpiewie operowym – mówi Katarzyna Bierecka. Nie sposób jednak nie zapytać o światową premierę „Pustej nocy”, która miała miejsce w listopadzie 2018 r. i zdobyła duże uznanie publiczności w Gdyni, jak i Wejherowie. – Przy realizacji „Pustej nocy” miałam okazję pracować z wielkimi artystami: Cezarym Paciorkiem (odpowiadał za kompozycje i aranżacje, sprawował kierownictwo muzyczne), Jerzym Stachurskim (na jego barkach były teksty pieśni i scenariusz), Arturem Wyszeckim i Wojciechem Ostrowskim (oni zajęli się wizualizacją koncertową) czy reżyserem Wojciechem Rybakowskim. Oczywiście realizacja muzyczna spoczęła na barkach artystów dobrze znanych pomorskiej publiczności, m.in. Cappelli Gedanensis. I to co na mnie wywarło ogromne wrażenie i było wyróżnieniem jednocześnie, czyli na scenie, tuż obok mnie Maciej Miecznikowski, leader znanego zespołu Leszcze. To właśnie z Maciejem w duecie wykonaliśmy finałową piosenkę „Pustej nocy” – mówi śpiewaczka.
Artysta ma uczyć, pobudzać do refleksji i zmiany!
Początkowo, gdy dowiedzieliśmy, że taki projekt muzyczny powstał byliśmy zaniepokojeni, czy młoda artystka poradzi sobie z tak dojrzałą tematyką. Jak się okazało swoje zadanie wykonała w pełni, a w międzyczasie do swojej pracy dodała także niezwykle istotny wątek edukacyjny: – Zadanie artysty nie jest proste. Mamy dawać radość i rozrywkę widzom i słuchaczom. Jednak to nie wszystko. Przede wszystkim na naszych barkach spoczywa obowiązek i odpowiedzialność edukacji pokoleń. Mamy ogromny wpływ na człowieka, bowiem możemy w znacznym stopniu pobudzić go do refleksji, przemyśleń na dany temat, ale także do zmian. A „Pusta noc” miała być nie tylko formą artystyczną wypowiedzi na temat nieistniejącego już obrzędu, ale przede wszystkim skłonić widzów do zastanowienia się nad życiem ludzkim, jego kruchością i ostatecznym przemijaniem – dodaje artystka.
Nie wszystek umrę!
Dzisiejsze podejście do muzyki i sztuki nie jest dla mnie, autorki tego materiału, tym właściwym. Uciekamy w tandetę i kicz i ogłupiamy się co najmniej „dziwnymi” filmikami w internecie. W starożytności to było dopiero coś! Artysta w społeczeństwie miał określone miejsce. I to wysokie miejsce! Był wywyższany. Długo szukać nie trzeba. Wystarczy przypomnieć sobie słowa Horacego w utworze „Exegi monumentum”. Według niego to właśnie twórczość nadaje poecie nieśmiertelność; ocala go od zapomnienia – „stawiam sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu” – pisze i jednocześnie stwierdza dobitnie. A jak jest dziś… – Niestety w naszych czasach artyści nie mają łatwo, a szczególnie ci młodzi. – To prawda, jednak moja droga zawodowa kształtuje się tak, że jest mi dane już mimo młodego wieku pracować z wspaniałymi artystami. Cappella Gedanensis, Maciej Miecznikowski, Cezary Paciorek, nie chciałbym tu nikogo pominąć. Oni pomogli mi przejść na nieco inną muzykę, mniej operową, prostszą. Np. w śpiewie operowym mamy cały czas wibracje, tu w „Pustej nocy” tego raczej nie było. Mój warsztat się poszerza, choć na razie opera jest tą moją najmocniejszą stroną. Życie artysty młodego (o ile się dostanie już gdzieś angaż) jest takim życiem na walizkach. Przemieszczamy się, nawet po świecie. Koncertujemy, i co jest podstawą w naszym zawodzie – bierzemy udział w setkach przesłuchań. Jednak ostatnio zauważyłam bardzo przykrą tendencję, że o ważnych przesłuchaniach wie małe i raczej te same grono artystów. To przykre i takie napawające mnie niesmakiem moralnym – mówi Katarzyna Bierecka.
Przesłuchania, doświadczenia i podróże…
Planów koncertowych na najbliższe miesiące moja współrozmówczyni nie zdradza dokładnie. To co mogę Państwu zdradzić, bo ja wiem nieco więcej to to, że w połowie lutego śpiewaczkę czeka ważne przesłuchanie zagranicą. Na razie jej życie zawodowe skupia się więc na przygotowaniach do tego wyzwania. A ponieważ projekt, w którym chciałaby wziąć udział jest organizowany przez 4 opery z różnych państw, powagę sytuacji i rozmach artystyczny przedsięwzięcia widzimy wyraźnie. I tak na razie nie pozostaje nam nic innego, jak za podopieczną prof. Woltmann-Żerbowskiej trzymać kciuki. Na zdobywanie doświadczenia jeszcze ma czas. Ważne, że od początku umie wytworzyć w sobie i w słuchaczu „ten stan”. „Stan” tak bardzo pożądany przez wszystkich…. a dostępny dla niewielu!
EP