Felietony

Ile jest warta w Polsce godność Polaka?

 

Okazuje się – z wielkim żalem – że niewiele. Na pewno mniej niż dobre samopoczucie i komfort psychiczny kogoś, kto z dumą głosi, że chętnie by nas wszystkich pozabijał. Taki przynajmniej wniosek nasuwa się z orzeczenia Sądu Apelacyjnego w Gdańsku w sprawie z powództwa Natalii Nitek-Płażyńskiej przeciwko jej byłemu niemieckiemu pracodawcy Hansowi G., który sam nazywał siebie nazistą i mówił do swoich pracowników, że najchętniej pozabijałby wszystkich Polaków.

W procesie cywilnym Natalia Nitek-Płażyńska żądała od Hansa G. przeprosin oraz wpłaty 150 tys. zł na Muzeum Piaśnickie w Wejherowie. Sąd pierwszej instancji uznał winę pozwanego i oprócz przeproszenia powódki nakazał wpłatę 50 tys. zł na wskazany przez nią cel. Obrońca Hansa G. odwołał się od wyroku do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Na początku marca ten wydał wyrok – krótko mówiąc – skandaliczny i niegodny. Zdaniem sędzi Małgorzaty Zwierzyńskiej oraz pozostałych dwóch osób ze składu orzekającego Natalia Nitek-Płażyńska nagrywając swojego byłego pracodawcę „w sposób zaplanowany nadużywała naturalnego zachowania, jakim każdy człowiek obdarza swojego rozmówcę i zaufania, jakie żywi przełożony względem swojego pracownika”. Zgodnie z prawomocnym już wyrokiem sądu powódka musi przeprosić Hansa G. oraz wpłacić 10 tys zł na rzecz fundacji WOŚP oraz pokryć 5 tys zł kosztów sądowych. Z kolei w przypadku pozwanego sąd zmniejszył jego zadośćuczynienie na rzecz Muzeum Piaśnickiego do 10 tys zł i nakazał przeproszenie Nitek-Płażyńskiej. Na tym nie koniec bulwersującego postanowienia, gdyż Nitek-Płażyńska została zobowiązana do przeproszenia pozwanego publicznie, natomiast on jej – prywatnie, w korespondencji listownej.

– Zapadł wyrok w Sądzie Apelacyjnym – wyrok niegodny, wyrok niesprawiedliwy, wyrok skandaliczny. Mam przeprosić Hansa G., który sam nazywał siebie nazistą i nawoływał do zabijania Polaków. Mam przeprosić za to, że dokonałam nagrań, które potwierdzały fakt jego skandalicznych zachowań. Proszę Państwa, ja się nie poddaję. Będzie kasacja, bo obiecałam sobie i Państwu, że będę walczyła o sprawy polskie, o godność Polaka i to jest dla nas sprawa najważniejsza. Trzymajcie proszę kciuki, nie zawiodę Was – mówiła Nitek-Płażyńska po ogłoszeniu wyroku.

Nie ma chyba w Polsce osoby, która nie byłaby oburzona orzeczeniem „polskiego” sądu. Nitek-Płażyńska broniąc godności swojej i wszystkich Polaków w swojej własnej ojczyźnie została ukarana za to, że zbierała dowody na dokonanie przestępstwa. Okazuje się niestety, że art. 256 Kodeksu Karnego: „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2” – nic nie znaczy w obliczu poczucia prywatności i komfortu przestępcy.

Sprawa z powództwa gdańszczanki znów „połączyła” Polaków. Politycy, parlamentarzyści, a nawet zwykli obywatele na co dzień podzieleni na tych od prawa do lewa są zgodni: wyrok gdańskiego Sądu Apelacyjnego jest oburzający. Nitek-Płażyńską wspierają nawet najbardziej zagorzali zwolennicy opozycji, a posłanka Nowej Lewicy Katarzyna Kretkowska życzyła nawet powódce „skutecznego odwołania się od wyroku”. – Nie należy tolerować takich zachowań. Gdybym była świadkiem takich zachowań, też bym je nagrała i pewnie bym poszła z nimi do mediów, bo media jednak są skuteczną formą nacisku publicznego. Uważam, że o takich sprawach trzeba mówić. Życzę pani Płażyńskiej, żeby odwołała się skutecznie i żeby kasacja była korzystna dla niej – mówiła w TVP Kretkowska. Nie trzeba było też długo czekać na reakcję zbulwersowanych obywateli.

Niedługo po wygłoszeniu wyroku na wszystkich portalach informacyjnych pojawiły się komentarze, w których internauci z całego kraju nie przebierając w słowach krytykowali stan polskiego sądownictwa i jego „ukłon” w stronę Niemców nienawidzących Polaków i na naszej własnej ziemi głoszących poglądy w stylu: „Małpa to Polak, a najwyższe stadium rozwoju to Niemiec”, „Nienawidzę Polaków, nie to, że ich nie lubię, nienawidzę ich. Oni wszyscy są cwelami i idiotami”, „Jesteście gównem”, „Tak, jestem! Jestem hitlerowcem!” i długo jeszcze można wymieniać. Także do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku wpłynęło wiele gróźb pod adresem sędziów, w szczególności przewodniczącej składu orzekającego Małgorzaty Zwierzyńskiej. Ponoć są to „bardzo wulgarne komentarze, włącznie z groźbami pozbawienia życia”. W związku z pogróżkami prezes Sądu Apelacyjnego w Gdańsku skierował w dniu 6 marca 2020 r. zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na „znieważeniu funkcjonariusza publicznego podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych”.

Cóż, nie wiemy, jaki cel przyświecał „hejterom”, zarówno tym anonimowym, jaki i tym, którzy swoje groźby opatrzyli imieniem i nazwiskiem, ale być może Polacy chcieli w sposób najbardziej dobitny wyrazić oburzenie, że osoba mająca stać na straży polskiego prawa i działać w służbie narodu bezpardonowo pozawala na znieważanie obywateli naszego kraju na własnej ziemi. Jedno jest pewne: osobą której mogłoby być w obliczu tej sprawy szczególnie przykro, jest nasza wybitna pisarka Maria Konopnicka, która przed stoma laty napisała jakże znamienne słowa „Roty”: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”. Wystarczyło jedynie 100 lat od powstania pieśni i 80 lat od rozpoczęcia II wojny światowej, by te wartości pogrzebać. Nasz naród od bardzo dawna uchodzi za jeden z najbardziej gościnnych i dbających o dobre samopoczucie zagranicznych przybyszy. Niestety, wszystko wskazuje na to, że polski wymiar sprawiedliwości w tej wrażliwości na odwiedzających posunął się za daleko.

IT

Dodaj komentarz

Gazeta-Wieczór-Pomorze