Felietony

I tak część polityki trafia na śmietnik… historii!

 

Wybory już za nami. Ich wynik jest taki, że obie strony politycznej sceny mogą mówić o sukcesie. PiS wygrało, ale wygrało tak nieznacznie, iż najprawdopodobniej to dotychczasowa opozycja utworzy rząd. Jednak bez względu na to, kto będzie rządził, śmiało można powiedzieć, że sukces odniosła Polska. W parlamencie wytworzył się nowy układ sił. Wymusza on dogadywanie się. Niechlubny sposób rządzenia „Być może wy macie rację, ale to MY mamy większość” musi trafić na śmietnik historii.

Pierwsze pytanie

Razem z wyborami, niezauważone przez media i większość wyborców odbyło się referendum. Pierwsze jego pytanie brzmiało: „Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?” Zastanówmy się, o co mogło w nim chodzić.

To co rzuca się w oczy…

to silnie emocjonalny, propagandowo-agitacyjny język, w jakim zostało to pytanie sformułowane. Słowo „wyprzedaż” użyte zamiast neutralnej „sprzedaży” niesie wyraźny przekaz negatywny. Podkreślała ten przekaz jawnie nieprawdziwa druga część pytania „…prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?” Bo zastanów się Czytelniku (Polaku, albo Polko) jaki masz wpływ np. na polską gospodarkę paliwowo-energetyczną.

Mamy tu monopol „Orlenu”. Rzekomo państwowy, ale przed państwem nie odpowiedzialny. Pan prezes Obajtek może sobie pozwolić na niewpuszczanie kontrolerów NIK do swojej firmy. Dodajmy jeszcze, że ów monopol powstał w wyniku „wyprzedaży majątku państwowego (czyli znacznej części «Lotosu») podmiotom zagranicznym”. Wyprzedaży, która nie miała żadnego sensu ekonomicznego, a jedynie dwa polityczne. Przede wszystkim chodziło o zmonopolizowanie (i obsadzenie „swoimi” ludźmi) ważnej gałęzi gospodarki. Przy okazji zrealizowano też cel drugi – „ukarano” sprzyjający PO Gdańsk za „niewłaściwą postawę” pozbawieniem go udziału w płaconych przez „Lotos” podatkach.

Za i przeciw

Postawmy więc jeszcze raz (ale już wyprane z agitacyjno-propagandowej nowomowy) referendalne pytanie: „Czy popierasz sprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym?”. Niewątpliwą zaletą oddania (za godziwe pieniądze) firm państwowych podmiotom zagranicznym byłoby pozbawienie władz politycznych wpływu na obsadę kadry zarządzającej. Oczyściłoby to układy i w polityce, i w gospodarce, bo… wszyscy państwo wiedzą, jak to wygląda.

Przyjaciel wpływowego posła, za to, że mógł zostać prezesem jakiejś „dojnej krowy” przekazuje posłowi osobiście, albo partii znaczne pieniądze, które służą tworzeniu specjalnych funduszy poza jakąkolwiek (nawet skarbową) kontrolą. Te fundusze umożliwiają partii działania „na granicy prawa”, czy nawet wręcz nielegalne. I takie rzeczy mogą mieć miejsce lub mają jak kto woli, niezależnie od tego kto rządzi. Pokusa jest ogromna, a przecież „nie ma złych ludzi, są złe sytuacje”…

Oczywiście jeśli oddamy firmę państwową podmiotom zagranicznym to podmiot zagraniczny osiągając zyski płaci za nie podatki obcemu państwu, a więc przyczyniają się one do wzrostu dobrobytu… ale nie naszego. Jeśli sprzedana firma ma pozycję monopolistyczną, albo zbliżoną, mogą pojawić się pokusy do wykorzystania pozycji gospodarczej tej firmy do osiągania jakichś celów politycznych.

Tu i teraz

To wszystko są rozważania teoretyczne. Zastanowić jednak musi dlaczego akurat dziś władze uważały, że pytanie o sprzedaż majątku państwowego jest szczególnie aktualne. Żeby na to odpowiedzieć musimy przypomnieć sobie jak wyglądały rządy PiS. W porównaniu do rządów PO był to okres wielkiego rozdawnictwa i najprawdopodobniej drukowania pieniędzy.

Na wszystkie świadczenia, na które PO nie miało pieniędzy, PiS pieniądze znajdowało. Tu można wymienić flagowy program 500+. trzynastą i czternastą emeryturę, czy tarczę antyinflacyjną, na którą złośliwcy ukuli hasło „łagodzimy skutki własnych działań”. Być może, kosztem pewnego spowolnienia rozwoju, taka silnie socjalna polityka miała szansę się powieść. Jednak! Zaszły pewne czynniki nieprzewidziane przez rządzących – epidemia covid i wojna na Ukrainie. Ta pierwsza w znacznym stopniu rozwaliła nam gospodarkę (zwłaszcza niewielkie firmy, które w sumie płacą najwięcej podatków). Ta druga obciążyła nasz kraj kosztami wspierania Ukrainy i wywołała gorączkę zakupów „obronnych”.

Partia, która rozpoczęła swoje rządy od wycofania się z kontraktu na zakup francuskich śmigłowców, kończy je panicznym skupowaniem każdej broni, którą ktokolwiek jest nam w stanie zaoferować. Ponieważ rezerwy poszły na politykę socjalną, w dużej części kupujemy na kredyt. A kredyty trzeba spłacać. I tu są dwie możliwości – na spłatę możemy sprzedać jakąś z naszych firm, albo zwiększyć obciążenia podatkowe ludności. Być może w zamyśle organizatorów referendum miało być uzasadnieniem podnoszenia podatków? „Chcieliśmy sprzedać jakąś firmę, ale się nie zgodziliście, więc brakujące pieniądze musimy wyciągnąć z waszej kieszeni.”

Niestety Opozycja uznała (zresztą w znacznej mierze słusznie), że referendum jest przedsięwzięciem propagandowym, a nie ma na celu poznanie opinii ludności. Moim zdaniem jednak popełniono błąd. Gdyby opozycja udawała, że bierze pomysł referendum na poważnie – mogłaby się wywiązać ciekawa dyskusja, w wyniku której moglibyśmy np. opracować zgodne z wolą ludu zasady polityki gospodarczej Polski.

MW

***

O jakie firmy chodzi?

W tekście przyjąłem założenie, że inicjatorom referendum nie chodziło o przedsiębiorstwa państwowe, ale o firmy (o różnej formie organizacyjnej) których Skarb Państwa jest właścicielem, lub znaczącym współwłaścicielem. Dlaczego? Przedsiębiorstwa państwowe to forma zanikająca. Mamy ich łącznie zaledwie 18, z tego 7 w upadłości, a 1 w likwidacji. Czyli tylko 10 przedsiębiorstw państwowych nadal aktywnie działa. Wśród nich tylko 2 ważne – PŻM i Polskie Porty Lotnicze. Pisząc tekst wspomniałem o „Orlenie” i „Lotosie”. Ani jedna, ani druga firma nie miała statusu przedsiębiorstwa państwowego.

 

Dodaj komentarz

Gazeta-Wieczór-Pomorze